środa, 31 sierpnia 2011

1

Z doświadczenia wiem, że jeśli myśli się nad czymś bardzo długo, zazwyczaj skutek tego jest zupełnie nieoczekiwany. Im dłużej myślałam o Krakowie, tym bardziej pogrążałam się w , a im dłużej rozmarzałam się o Warszawie, tym bliżej byłam Łodzi, a gdy w końcu i to miasto dostrzegłam, okazało się, że stoję na dworcu Gdańsk Główny i nie wiem, co dalej.


W życiu zapisałam wiele stron. Gigabajty historii, przemyśleń, wolnej twórczości i nie zawsze przyjemnej pracy. „Blogerką” jako-taką jestem od jedenastego roku życia. Od tego czasu publikowałam już możliwie wszystko. Dziś nie ma po tym śladu, utonęło w odmętach cyberprzestrzeni. Czasem Google przynosi echo dawnych tworów. Nie chce ich nigdy oglądać. Każdego dnia budzimy się jako nowi ludzie – bogatsi o doświadczenia każdej poprzedniej doby. Uważam, że „stara” ja – taka sprzed kilku lat – zupełnie nie nadaje się do konfrontacji z „tą” mną, która teraz wystukuje na klawiaturze kilka zdań, odbiera telefon od Pana Marudy, wreszcie krytycznie zerka na to, co napisała i stwierdza, że to cholerny gniot.

To może jeszcze raz?