poniedziałek, 24 października 2011

5



Photos: Ola P.


Jumper: H&M
Scarf: H&M
Trunks: Mango, found in second-hand store
Flatform shoes: Vagabond
Bag: Adidas
Make up & nails: Sephora

Tego dnia był cudowny koncert Cold In May w Gdańsku (supportowali Black Tower z Gliwic). Moc prosto z Białorusi. Wszelkie zdjęcia, którymi skalałam swoją twarz, nie nadają się do publicznego pokazania. Na imprezy się chodzi bawić, ewentualnie kontemplować, ale wyglądać? Nie ta ranga!



Świetni ludzie. Po koncercie przemiła rozmowa z wokalistą o tym, dlaczego z jednej strony miło być porównywanym do Diary Of Dreams, a z drugiej to krzywdzące. Nie mogę się doczekać koncertu na Castle Party 2012.

Pełnia pozytywnych wrażeń po seansie nowego Koterskiego. Film „Baby są jakieś inne” ma klasę, a jednocześnie pozostaje subtelny. Kto spodziewa się brutalności „Dnia świra” niech odpuści. Ostatnie, o co można posądzić reżysera, to mizoginizm. Ostatnie! Świetne kreacje Więckiewicza i Woronowicza. Film w inteligentny sposób uświadamia, jak bardzo, będąc kobietami, jesteśmy babami.

Fragment niezłej recenzji z Filmwebu (kliknij!):

„Szkoda by jednak było sprowadzić >>Baby<< do parteru. Gdy już rozbierze się je z wulgaryzmów i seksistowskich odzywek, okaże się, że sednem filmu wcale nie jest ujadanie na piękniejszą płeć, lecz wiwisekcja żałosnej męskości. U Koterskiego kobiety są przede wszystkim katalizatorem, pretekstem, by wywlec na światło dzienne frustracje współczesnych samców. Drogie panie, nie obrażajcie się więc na reżysera za to, że żartuje na temat Waszych torebek, szminek i stukających za głośno po chodniku szpilek. Autorska szpila wymierzona została w inną (owłosioną) pupę.”