środa, 5 grudnia 2012

29

Gdzieś niezupełnie głęboko drzemie we mnie Hemingway. Zaraz obok Prousta i Picasso. Kołderką nakrywa ich Witkacy, kołysanki nuci Sarah Kane. Śnią mi się czasem. Piękni, naturalni i żywi. Narkomani, samobójcy, geniusze. 

Śnią mi się też nieistniejący muzycy nieistniejących zespołów. Te sny lubię wyjątkowo. 

Grudzień. Święta idą. Czas wrzucić jakieś grafiki. Nie dziś, nie teraz, może niebawem.