czwartek, 8 września 2011

2

Wiele wskazuje na to, iż wpadam w pracoholizm. Mam ochotę wkleić tekst do Worda i poprawić, choć czytam amatorskie opowiadanie przyjaciółki. Mój mózg jest robotem, przebrzydłym mechanizmem wychwytującym błędy logiczne. A to nawet nie połowa całej tej polonistycznej pracy. Dlaczego dorosłość jest nudna i wymaga siedzenia przy komputerze aż do zarzygania?


A jak już sobie narzekam, to jeszcze dodam, że pogoda w Trójmieście mogłaby się, do jasnej-ciasnej, określić, czy jest okropna, czy znośna, a nie tak pada i grzeje na zmianę.


Zajem znużenie. Zażrę do nieprzyzwoitości. A potem będę płakać, że czuję się grubo; w końcu jestem kobietą.


Tyle pięknych kreacji nie ujrzy cyberprzestrzeń. Nie mam aparatu. K. nie ma aparatu. Siedzimy w domu, okupujemy na zmianę kuchnię i łazienkę. Powinni nam przyznać jakieś bony dla najgłodniejszych klientów Inter Marche.


Przeszłabym się do Sopotu, ale wydaje się, że za chwilę znowu się rozpada. Jutro na szkolenie do roboty. Tu robota, tam robota… A za chwile rok akademicki i robota dążąca ku nieskończoności. Będę marudzić, to taka iluzja swobody.


I jeszcze gra mi nie chce działać. No urwał nać, jak mnie to denerwuje.


Widziałam niepiękne platformy Vagabond i cudowne Mary Janes Shellys. Zasobność mojego portfela wobec tych dzieł sztuki sprawia, że serce mi pęka. Jak ja bym chciała zarabiać tak trzy tysiące do ręki… wtedy jedzenie, buty, koncerty i bilety do teatru nie byłyby zmorą.







Vagabond


Shellys

2 komentarze:

  1. Widzisz, na co komu dorosłość, jest zupełnie przereklamowana. Jak ja bym chciała całe życie przed nią uciekać. W sumie to całkiem możliwe, bo pewnie za długo nie pożyję. A jak ja bym 3000zł zarabiała to bym nie wiedziała co z kasą zrobić :O. Te drugie buty całkiem, całkiem, już sobie wyobrażam jak cudownie lamią nogi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja umiem w takich chodzić, toteż ich brak w mojej szafie jest jeszcze smutniejszy ;)

    OdpowiedzUsuń