niedziela, 16 września 2012

22

Pamiątki z wakacji (raczej nie moich) to strasznie miła sprawa. Najlepsze jest ich otrzymywanie. Potem, na ogół w przypadku wszelkich figurek i miniaturek, pojawia się problem, co z nimi zrobić. Mój dzisiejszy pomysł nieco zniszczył przywieziony mi przez W. breloczek z Paryża (właściwie zrobił z niego trzy autonomiczne części: zapięcie, łańcuch i miniaturkę), ale myślę, że bynajmniej nie wyjdę na niewdzięcznicę. Ba, teraz mogę pamiątkę mieć codziennie przy sobie, by przypominała: ucz się tego języka, pojedziesz i przywieziesz drugą do kompletu. 



Strasznie nudna niedziela, czego nie zmienia nawet spacer po mieście-widmo w nowych butach. Nawet poprosiłam mamę o zrobienie kilku zdjęć mojemu dzisiejszemu zestawowi (celem pierwszego w życiu posta na lookbooku (tu można się ponabijać: haha, masz x znajomych zajmujących się fotografią, nikt Cię nie lubi na tyle, by pomóc Ci przełamać fashionblogowy wstyd), ale żadne nie wyszło (nie wiem, jak to powiedzieć mamie). Cóż. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz